czwartek, 24 lutego 2011

Różanie






"Wiatr delikatnie poruszający drzewa, rozwiewający białe płatki sypiące z nieba. Płatki frunące ku miejscu, w którym będą mogły zaburzyć codzienny rytm życia istot spadając im na głowę, by po chwili zostać strąconym na ziemię. Ginąc pod krokami ludzi ciągle gdzieś pędzących. Albo niezauważonym śledzić losy przeznaczonym im osób."

wtorek, 22 lutego 2011

Śnieg











Część dalsza zdjęć z Martą
Lubię oglądać świat w takie mrozy wcześnie rano - wszystko się wtedy tak błyszczy...
Lubię chodzić po puszystym śniegu, po wyjściu ze szkoły - ostatnio niesamowicie mi to poprawiło humor...
Lubię tańczyć w śniegu, skakać, czuję się wtedy jakbym latała...

poniedziałek, 21 lutego 2011

Balet
















Miała głos, który wzbudzał zaufanie. Wzbudzała je całą sobą. Ludzie idący ulica obdarzali ją uśmiechem, podchodzili zapytać o radę. I mimo, że zawsze mówiła "przyjdzie czas, kiedy w twoich oczach pojawi się iskra radości". To coraz bardziej zaczynała wierzyć w fałszywość tych słów. Zdania, które kiedyś usłyszała ode mnie. Chłopaka z prostego domu, który mimo, że bardzo chciał to nie mógł spełnić jej największego marzenia. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Poznałem ją w chłodny zimowy dzień. Siedziała samotnie pod budynkiem szkoły baletowej. Z okna śledząc każdy ruch tancerki. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby ktoś będąc w całkowitym bezruchu mógł tak szybko poruszać oczami. Słałem zaledwie kilka kroków od niej i byłem pewien, że mnie nie widzi. Myliłem się.
Jaki ma pan problem? - Zdziwiłem się nie wiedząc, co powiedzieć. Nawet na chwilę nie oderwała wzroku od baletnicy wypowiadając te słowa. Gdy muzyka dochodząca z oddali ustała spojrzała na mnie pustym wzrokiem. A przysiągłbym, że jeszcze przed chwilą w jej oczach była iskra nadziei.
Pokłóciłem się z ojcem o pieniądze na wycieczkę. - wymyśliłem na poczekaniu.
Chcesz na nią pojechać?
Wszyscy jadą, więc ja też muszę.
Mylisz się. Jest tam ktoś, kogo lubisz? - Płatek śniegu spadł na jej długie, czarne jak heban włosy.
Nie wiem, ale chyba nie. - powiedziałem szeptem mając nadzieję, że nie usłyszy, bo to niestety była prawda.
Widzisz, nie musisz. - odpowiedziała i odeszła okryta śniegiem.
*
Wiatr delikatnie poruszający drzewa, rozwiewający białe płatki sypiące się z nieba. Płatki frunące ku miejscu, w którym będą mogły zaburzyć codzienny rytm życia istot spadając im na głowę, by po chwili zostać strąconym na ziemię. Ginąc pod krokami ludzi ciągle gdzieś pędzących. Albo niezauważonym śledzić losy przeznaczonym im osób.
Tak wyglądał dzień, w którym spotkałem ją po raz drugi. Na niewielkiej łące niedostrzegalnej z ulicy. Do moich uszu doszła delikatna muzyka wydobywająca się z jej mp3. Jej czarne włosy idealnie kontrastowały z bielą śniegu, który mimo jej tańca tworzył niewielki wir wkoło niej. Wyglądało to naprawdę przepięknie. Jej ruchy były niesamowite, niedające się opisać żadnymi słowami. I przysiągłbym, że jej nogi nie dotykały podłoża. Wyglądała jakby fruwała wśród płatków śniegu.
Podszedłem bliżej, jej włosy delikatnie otarły się moje ramię. Gdy miała wykonać szpagat w powietrzu, zawiał mocniej wiatr, przez co prawie by upadła. Obróciła się i spojrzała na mnie. Na chłopaka, który wciąż nie wierzył w to, co przed chwilą zobaczył. Wolnym krokiem przeszła obok mnie. Dopiero po chwili puściły jej emocje i biegiem ruszyła w stronę pobliskiego lasu.
*
Gorący napój wpływający do organizmu. Potrafiący uspokoić, wywołać uśmiech na twarzy. A to tylko zielona herbata. Gorzkawa w smaku, jak coś takiego potrafi poprawić jej humor na dłuższą chwilę? Nie wiedziałem tego, wciąż nie wiem. Mawiała, że wypłukuje z niej wszystkie troski i odpływa. Spróbowałem, ale nie podziałało. W mojej głowie wciąż ciążyła jedna rzecz. Nadal widziałem przed sobą blask jej oczu, kiedy tańczyła.
Chciałabyś być na miejscu tej baletnicy?
Nawet nie wiesz jak bardzo. - Ściszyła muzykę czując, że za chwilę zacznie się najszczersza rozmowa w jej życiu.
Próbowałaś się dostać?
Tak, nie zgodzili się.
Niemożliwe, przecież tam...
Nie chodzi o taniec. - przerwała mi. - Tak naprawdę nigdy nie widzieli jak tańczę. - Jej wzrok skierowany był na mnie. Cisza ciągnąca się bez końca, mimo, że tak naprawdę minęło kilka minut. - Jestem chora. Nieuleczalnie. Wszystko co widziałeś tam na łące jest mi zakazane. Możliwość, że mogłabym sobie coś złamać odstrasza ludzi. W formularzu muszę o tym napisać.
A twoi rodzice nie mogli ich jakoś przekonać?
O niczym nie wiedzą. Są bardzo opiekuńczy wobec mnie. Ledwo przekonałam ich, żeby wyjechali.
Wskazówki zegara uporczywie pokazujące drugą w nocy. Nikłe próby odpłynięcia w stan odpoczynku. Przewrócenie się na drugi bok.
Nie jesteś z tym sama. Obiecuje, że pomogę ci spełnić marzenie. - Mój głos dochodzący do jej uszu. Sen tak upragniony od kilku dni.
*
Niepewnie stawiane kroki. Uczucie, że znów się nie uda. Czekanie na swoją kolej i coraz bardziej rosnący strach.
Idziemy. - Mocniejsze ściśnięcie jej dłoni.
Twarze znanych jej ludzi dla mnie całkowicie obcych.
Czy ty nigdy nie zrezygnujesz? - Brunet patrzący z poirytowaniem. - Zrozumiesz kiedyś, że nie możemy cię przyjąć?
Uwierzy mi pan, jeśli zagwarantuję, że nic się nie stanie? - Jej ciepły głos kładący nacisk na każde ze słów.
Tak, jeśli odpowiesz na jedno pytanie:, Dlaczego chcesz tańczyć balet?" - Ciekawy wzrok mężczyzny.
Ponieważ czuję się wtedy wolna jak płatek śniegu.
Wielkie zdziwienie na jego twarzy. Ruch ręką oznaczający przyzwolenie, włączenie utworu.
Jej włosy poruszające się wraz z ciałem. Ruch wywołujący uśmiech na jej twarzy. Kroki dopracowane do najmniejszego szczegółu. Uczucie wypełniające ją od wewnątrz. Iskra radości dostrzegalna w jej oczach, której początkowo nie zauważyłem.
Kilka godzin później potrącił ją samochód. W tej chwili patrzę na jej grób, a w mej duszy gromadzi się coraz większa pustka.
Spełniłeś jej marzenie. - Słyszę, odwracam się zdziwiony i widzę mężczyznę z przesłuchania. - Przypomnij sobie jej oczy, gdy tańczyła, a w twym sercu mimo wszystko pojawi się radość.
Maleńka łza wydostająca się z kącika mego oka, mieszająca się z płatkami padającego śniegu. Tak przez nią uwielbianego. Płatków podążających do miejsca, w którym gości radość. Wszystko zostało powiedziane.

sobota, 19 lutego 2011

Świerszcz









Lubił, gdy narastał mrok, a na niebie pojawiała się wielka, świecąca kula w pełni. W takich momentach zawsze niepostrzeżenie wymykał się z domu i przechadzał uliczkami, do których nie docierało rażące światło księżyca. Prowadziły one do małej alei, którą wkoło obrastały wysokie wiśniowe drzewa. Gałęzie drzew szczelnie zasłaniały nawet najmniejszą dziurkę, a wokoło nie stały żadne latarnie. Często można było tam usłyszeć subtelną grę świerszcza. Wielu ludzi bało się zapuszczać w to miejsce, choć wczesną wiosną tworzyło swój unikalny nastrój, kiedy to każdy skrawek ziemi był pokryty maleńkimi białymi płatkami. Cząstki kwiatów, co chwila była porywane przez wiatr tworząc wielkie wiry czy też inne kształty. Czasami miało się wrażenie, jakby chciały coś przekazać istotą przechadzającym się po terenie, którym zawładnęły. Gdy zamknęło się oczy można było usłyszeć historię opowiadaną przez wiatr, jednak jego słowa były dla nikogo niezrozumiałe, jakby mówił w jakimś starodawnym języku, który dawno temu wyginął z umysłów ludzi i tylko wietrzny podmuch pamiętał tą mowę.

M: http://www.maxmodels.pl/pat2204.html

Obserwatorzy