Zawsze kochałam i będę kochać wycieczki rowerowe o wschodzie słońca. Kiedy po prawie nieprzespanej nocy budzę się o 3/4 rano i w mój umysł wkrecają się niczym wiertło dziwne myśli. Takie poranne wyprawy uspokajają mnie nieprawdopodobnie, choć nie zawsze jeżdżę po terenach do końca mi znanych. Niby znane mi miejsca, a odkrywam, tam nowe rzeczy, których jeszcze nie widziałam, skręcam w uliczki leśne. I ta cisza jaka jest o tak wcześniej porze u mnie wsi, jest nieprawdopodobnie magiczna. Czasami nie słychać zupełnie nic, a czasami tylko jakieś odgłosy dochądzące z daleka. To właśnie tą pozorną ciszę najbardziej kocham we wsi. To, że czasami w nocy można usłyszeć padający śnieg...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz